Krzyżowa droga

fot. Joanna Paszka

W oddali widać, jak krętą drogą
idzie wędrowiec swą bosą nogą.
Niesie na sobie ciężar niemały,
jakby na plecach dźwigał świat cały.

Oczy zmęczone, twarz posmutniała,
w ręku, zaś jego tkwi laska biała.
Idzie przed siebie powolnym krokiem,
jakby chciał sobie odpocząć trochę.

Zaczekaj, proszę – pomogę Tobie,
a Ty wędrowcze odpocznij sobie.
Wezmę na siebie ten ciężar wielki,
lecz czy uniosę?... Bo krzyż jest ciężki.

A gdy upadnę, czy się podniosę,
czy mi pomożesz, gdy cię poproszę?
Ty upadałeś pod ciężkim krzyżem,
bo mnie widziałeś – to ja grzeszyłem.

Teraz Cię proszę, Boże kochany,
pozwól mi obmyć mych grzechów rany.
Może ostatni raz już zapukasz…
czy w moim sercu zjawi się skrucha?

Za nasze winy byłeś skazany,
Ty umęczony, lecz Zmartwychwstały.
Stałeś się dla nas Barankiem białym,
by nam otworzyć bramę do chwały.