Świat otulony białą pierzyną,
zmrok już zapada-matka z rodziną
pacierz wieczorny cicho szeptają,
o powrót ojca Boga błagają.
Spieszy do domu ojciec zmęczony,
z dalekiej drogi wraca stęskniony.
W zmarzniętej dłoni różaniec ściska,
w sercu jak ogień pali się iskra.
Z daleka słychać psów ujadanie,
zaś w lesie, blisko - wilcze wezwanie.
Ciemności nocy-śnieżna zamieci,
gdzieś tam, w oddali, blask zorzy świeci.
Rozjaśnia drogę, przykuwa wzrokiem,
w jasności świeca płynie obłokiem.
Widać już chatki snem utulone,
i jasność, która płynie w tę stronę.
To blask tej świecy, która się pali
w tej małej chatce, tam, pośród hali.
Gdzie ta rodzina czeka stęskniona,
snem już zmożona, lecz ukojona.
W kieszeni ręka różaniec ściska,
Matko Gromniczna-już droga bliska.
Prowadź nas Matko przez życie całe,
strzeż nas przed gromem-daj siłę, wiarę.
Weź w swą opiekę tych, którzy proszą
i chroń od złego, i dniem i nocą.